Już całkiem niedługo, bo za niewiele ponad 40 dni ruszamy na objazdówkę po Afryce. Na Czarny Ląd wybieramy się skromnym acz mocnym, 3-osobowym składem. Dla każdego z nas jest to kolejna wizyta w Afryce, w związku z czym od razu założyliśmy, że większość tematów ogarniemy sami. Generalnie tak lubimy i tak wolimy – dopilnować wszystkiego osobiście, a i bez pośredników koszta dużo niższe.
Dlatego też zgodnie podzieliliśmy się tematami i gdy już mieliśmy rezerwację auta (Toyota Hilux <3 ), wstępnie wytyczoną trasę i zarezerwowane pierwsze noclegi, przyszła pora na wizy.
UPS.
W kwestii sposobu realizacji wiz zdania były podzielone. Część chciała na własną rękę słać do Niemiec (najbliższe konsulaty Namibii i Zambii znajdują się w Berlinie), część korzystać z pośrednika.
To, co wiedzieliśmy na pewno, to to, że potrzebujemy:
- wizę do Namibii;
- co najmniej dwukrotną wizę do Zambii;
- wizę do Zimbabwe.
O ile z Zimbabwe sprawa jest prosta (wiza na granicy) i z Namibią też wszystko jasne (wizy dostępne wyłącznie w konsulacie), o tyle z Zambią robi się mały problem. A do tego ceny w konsulacie i na granicy różne.
Jak już wiecie, do Zambii potrzebowaliśmy co najmniej dwukrotnej wizy (przylot i odlot z Livingstone), a na granicy można dostać pojedynczą. Tak, dwukrotne tylko w konsulacie. Co wybrać? Czy lepiej wziąć dwukrotną w Berlinie, czy 2x pojedynczą na lotnisku? Cenowo różnica niewielka, ale oszczędzamy kuriera do Berlina (konsulaty Namibii i Zambii mieszczą się w różnych lokalizacjach, a co za tym idzie kurier krąży kilka razy). Ale czy w ogóle można ubiegać się 2x o pojedynczą wizę w ciągu 30 dni??? Internet na ten temat milczał. Konsultowaliśmy się nawet z innymi podróżnikami (dzięki Robert Gondek!) i osobami przebywającymi obecnie w Zambii, ale koniec końców zdecydowaliśmy się skorzystać z usług wizaserwis.pl
Po pierwszym kontakcie i rozmowie telefonicznej z przedstawicielem serwisu wiedzieliśmy, że była to dobra decyzja. I tak beztrosko na tydzień/dwa wróciliśmy do swoich zajęć, puszczając temat wiz w niepamięć… Aż pewnego pięknego dnia nastąpiło WIELKIE PRZEBUDZENIE – przecież jest 11 września, 1 listopada wylot, wciąż nie mamy wiz, a na papier do Zambii czeka się nawet 21 dni roboczych. AAAAA! Panika! Zaczęło się!
Papiery.
Papierów, dokumetów i dokumencików niezbędnych do dołączenia do wniosku wizowego jest… sporo. O ile podanie do Zambii to kilka rubryczek do wypełnienia + załączenie paszportu, dwóch zdjęć, biletów lotniczych, rezerwacji noclegu, booking’u auta plus planu podróży, o tyle Namibia… klękajcie narody!
Wyciągi z banku, saldo konta, informacje o pracodawcy, polisa ubezpieczeniowa, kopie wszystkiego czego się da, mapki i szczegółowe opisy, rezerwacje, a wszystko oczywiście po angielsku.
I tu zaczęła się lekka panika. Jeden bank daje zaświadczenie po angielsku, inny żąda dodatkowej opłaty (50 zł! WTF?), a trzeci w ogóle nie świadczy takiej usługi. No i ile powinno być na tym koncie żeby było odpowiednio? Ile to jest odpowiednio? Mnóstwo pytań i rubryczek, w których nie zawsze wiedzieliśmy, co wpisać. Przeszło mi nawet przez myśl, że ja jednak rozumiem te osoby co sprawy formalne pozostawiają organizatorom i że chętnie bym zapłaciła komuś za wypełnienie tych wniosków i ogarnięcie tematu. Poprzednim razem dałam zdjęcia, paszport, wypełniłam według wzorca i heja. A teraz???
Co więcej, był piękny wtorkowy poranek, a najpóźniej do piątku do 12:00 papiery powinny dotrzeć do Wawy do Wiza Serwis. Jedynie resztką rozsądku jeszcze we wtorek zamówiliśmy kuriera na czwartek. No risk na fun.
I tutaj wchodzi Pani Agnieszka z wizaserwis.pl – cała na biało. Ilość wymienionych pomiędzy nami maili i odbytych rozmów jest… ogromna. Jej doświadczenie, profesjonalizm i cierpliwość pozwoliły na powrót do równowagi i mobilizację do działania – zaświadczenia, foty i polisy ogarnęliśmy w dobę. Na bieżąco konsultowaliśmy wypełniane druki i ich zawartość. W czwartek jeszcze o 10:00 uzupełnialiśmy ostatnie wnioski i kompletowaliśmy dokumenty, po które do 12:00 miał przyjechać kurier. Udało się!
Gdy w piątek przed południem zadzwonił telefon z informacją, że papiery są na miejscu i na pierwszy rzut oka wszystko wygląda OK i że o niczym nie zapomnieliśmy – kamień z serca to mało. Jeszcze tylko do Berlina, przyjęcie w konsulacie, przyznanie wizy i wyrobienie w odpowiednim czasie. Pestka.
Na szczęście Google nie wyświetla wyników na zapytanie: przypadki odmówienia wizy do Namibii…
No to czekamy!
Teraz pozostaje nam tylko czekać na pozytywne rozpatrzenie i przyznanie wiz 🙂 I kolejny raz potwierdziło się, że podróże kształcą – nawet jeszcze przed ich rozpoczęciem.
Nauczka – nie zostawiać niczego na ostatni moment. Nie robić wszystkiego na własną rękę, za wszelką cenę, to uczy pokory. Czasem trzeba podkulić ogon i skorzystać z pomocy innych, chociażby dla spokoju ducha 🙂
Trzymajcie kciuki za nasze wizy!
A tu macie podsumowanie wizowych kosztów:
- Namibia – 80€ (jednokrotna, wyłącznie w konsulacie);
- Zambia – 78€ (wielokrotna wyłącznie w konsulacie, 48€ jednokrotna w konsulacie, ale pojedynczo dostępna na granicy) + dodatkowo 25$ na lotnisku przy wylocie;
- Zimbabwe – 45$ (dwukrotna, na granicy, 30 jednorazowa, na granicy).
Do tego opłaty bankowe, kurier do Wawy, kurier do Berlina, przejazd pomiędzy konsulatami, powrót do PL i do Wrocławia. Sporo tego, koszta się ogromne. Chyba nie ma co wybierać się do Afryki na mniej niż dwa tygodnie. No chyba że kasa nie gra roli. U nas gra 🙂
[…] Do Namibii wracam często. Do tej pory głównie wspomnieniami i zdjęciami, ale już wkrótce będę tym szczęśliwcem, który znów przekroczy namibijską granicę! [Trzymajcie kciuki za pozytywne rozpatrzenie naszych podań wizowych! Ale o tym w osobnym wpisie.] […]