Lifestyle

Pies – z czym to się je

IMG_3967

Weź psa, mówili. Będzie fajnie, mówili. Twoje życie nigdy już nie będzie takie samo. Oho, to akurat prawda, to jedyna rzecz, która sprawdziła się w 100%.

PSIARA

Psy kocham odkąd pamiętam. Za dzieciaka zamiast w dom, bawiliśmy się w… chodzenie na smyczy. Tak, ktoś był właścicielem, żeby psem mógł być ktoś. Wakacje spędzane na wsi skutecznie pogłębiały moją miłość do czworonogów. I chociaż przez kilkanaście lat wmawiano mi uczulenie na sierść… to jednak jako nastolatka spełniłam marzenie i wraz z Rodzicami przygarnęliśmy pod dach szczeniaka. Tak, z bazaru. Tak, z kartonu. Tak, z pseudohodowli. Niestety, ale w tamtych latach nikt nie zdawał sobie sprawy z tego, jak to faktycznie wygląda. Denis, niby-foxterier, był psem marzeniem. Diabeł sam w sobie, jak to myśliwskie teriery, ale poza tym totalnie bezobsługowy. Wiem to dziś, z perspektywy posiadania Foresta. Wcześniej jednak wciąż naiwnie myślałam, że każdy pies będzie jak Denis. Albo Bruno, wiejski pies dzikobeskidzki.

431801_613746121978162_1233223948_n
JAK ŻYĆ BEZ PSA?

Lata leciały, Denis przeżywał już jesień swego życia, a ja wyprowadziłam się z rodzinnego domu. Gdy fox od nas odszedł, po 13-tu wspólnych latach, czułam się jakbym straciła członka rodziny, i w zasadzie tak było. Ale to nie był dobry czas na kolejnego czworonoga. Wynajmowane mieszkanie, chwilę później kolejna przeprowadzka i warunki totalnie niesprzyjające posiadaniu psa. No i podróże. To właśnie wtedy zaczął się temat Afryki i częstszych wypraw. Gdzie pies, jak? Wszyscy stukali się w głowę. Dobrze, poczekam – każdorazowo powtarzałam sobie w duchu, mijając na ulicy kolejnego psa – poczekam.

14138745_1829470707286061_8417152358826174756_o
DOGOTERAPIA

Życie pisze różne scenariusze, a mnie czekała kolejna przeprowadzka. Tym razem na swoje własne osobiste mieszkanie, zamieszkałe wyłącznie przeze mnie. Myśl o przygarnięciu psa pojawiła się już w pierwszych dniach po przeprowadzce. Poczekaj – hamowałam sama siebie. Pies to nie lekarstwo na złamane serce. Najpierw ogarnij sama siebie, potem ogarniemy ci psa.

26233212_2105865626313233_906979773242510838_o

No to czekałam, znowu. Jednak już dużo bardziej aktywnie, na bieżąco śledząc profile społecznościowe wszelkich fundacji i schronisk. Wiedziałam, że mój pies będzie znajdą bądź schroniskową bidą. I tak zanim w moim życiu pojawił się Forest, zrobiłam 2 podejścia do adopcji innych psiaków, jednak zawsze coś nam stawało na drodze. I dalej nie było tego wymarzonego.

10431535_937535736265864_2801532447967612396_n
 RAZ SIĘ ŻYJE

I tak na chwilę przed Wigilią EKOSTRAŻ dodała info o sześciu szczeniakach, porzuconych w worku na cmentarzu, w odległym Radomiu. Cztery łaciate niczym małe cielaczki i dwa szaraczki, jak małe wilczki. Miłość od pierwszego wejrzenia – done. I chociaż za żadne skarby nie myślałam o adopcji szczeniaka, to jednak serce zabiło mi szybciej.

Ale ponownie, sama zafundowałam sobie zimny prysznic. To na pewno hormony i atmosfera świąteczna robią swoje, przecież nie chciałaś szczeniaka – powtarzałam sobie i uparcie trzymałam się tej wersji. Po świętach Ekostraż znów dodała foto szczeniaków z cmentarza – do wzięcia zostały już tylko dwa. Tak, dwa szaraczki. No żesz w mordę, czy to nie znak? Nie nie… przecież jesteś rozsądna… Ale coraz częściej wchodziłam na foty szczeniaków, pokazałam je kilku znajomym, i tak w ostatnią sobotę grudnia zadzwoniłam do Ekostraży. Nie wiem, serio nie mam pojęcia jak to się stało, że po 10 minutach rozmawiałam już z osobą z domu tymczasowego (pzdr, Ania!:)) i umawiałam się na spotkanie, a 20 minut później otwierałam wino i wznosiłam toast za Foresta. Wiedziałam. Już dobrze wiedziałam jak to się skończy.

48397265_10156925730868501_5091567829715517440_n
DEPRESJA POPORODOWA

04.01.2019, po wcześniejszych wizytach i spotkaniu przedadopcyjnym, odebrałam Foresta. Małą słodką kulkę, wyglądającą na pierwszy rzut oka na mieszankę wilka i owczarka podhalańskiego. Droga do domu, wizyta u weterynarza – dużo się działo. Dopiero gdy zatrzasnęły się drzwi i zostaliśmy w domu sami, dopiero wtedy zrozumiałam, co ja narobiłam. Albo nie, chyba jednak jeszcze nie wiedziałam. Moje idealne, poukładane i czyste mieszkanie w ciągu kilku minut zamieniło się w pobojowisko. Ale ok, byłam na to gotowa. Zasrana podłoga? Spoko, przecież to szczeniak. Wylana woda z miski? Trudno, posprzątam. Ale sekundka, jak jednocześnie wycierać podłogę i trzymać szczeniaka? Już pierwszego dnia zrozumiałam, że samotne wychowanie psa będzie sporym wyzwaniem. Gdy wieczorem przyjechało wsparcie, usłyszałam: wyglądasz jak ja po porodzie, Ty masz depresję! I wiecie co? Miałam.

ŻYCIE TO NIE INSTAGRAM

To nie jest tak, a przynajmniej nie w moim wypadku, że Foresta pokochałam od pierwszego wejrzenia. Owszem, chciałam go, do adopcji nikt mnie nie zmuszał. Ale wyobraźcie sobie – do Waszego idealnego życia i mieszkania wpada mały szogun, ciągnąc za sobą pasmo nieszczęść i wypadków. Co więcej, szogun nie jest słodkim szczeniakiem z Insta – a raczej skrzyżowaniem piranii i rekina. Okazuje się bowiem, że Forest po przejściach z pierwszych tygodni życia nie umie w przytulanie i nie wie co to swego rodzaju bliskość. Gryzie wszystko, absolutnie wszystko. Gdy mówię wszystko – mam na myśli wszystko. Od sznurowadeł, koszulek, rękawiczek, przez mopa, szczotkę, meble, po… powierzchnie płaskie. Tak, podłoga też była interesująca.

IMG_3685

Ale najbardziej interesujące były moje ręce, które, jeżeli mam być szczera, przez pierwszy miesiąc spływały krwią. Niestety, ale młody gryzł na 100%, tyle, ile fabryka dała.

Z powodu braku socjalizacji i zbyt szybkiego zabrania od matki i szczeniąt, nie był nauczony regulacji siły nacisku ani okazywania uczuć w jakikolwiek inny od gryzienia sposób. Pierwsze dni spędziłam poświęcając mu całą swoją uwagę. Gdyby nie Rodzice i Przyjaciele, mogłabym zapomnieć o obiedzie czy prysznicu. Generlanie, gdyby nie ONI, nie wiem, czy dałabym radę. Bo pierwsze tygodnie były PO-RAŻ-KĄ. Wracałam do domu, siadałam na podłodze i ryczałam. Ryczałam, będąc dalej gryzioną przez moją małą bestię.

IMG_3362

Robiłam co mogłam, próbując socjalizować go w ramach własnych możliwości. Nie było jeszcze mowy o żadnym szkoleniu na zewnątrz, bo szczepienia, bo kwarantanna i takie tam. Słodkie chwile niczym foty na Insta? Zapomnij. Szczerze? Szczeniactwo, moim zdaniem, to najbardziej przereklamowany okres życia psa.

IMG_3726
JA SAMA

Ciągle zastanawiałam się, jak to możliwe, że przeżyłam kilkanaście lat z poprzednim psem, a to jednak Forest wciąż mnie zaskakuje. I frustruje. Frustruje, bo postanowiłam nie rezygnować z niczego w swoim życiu. I wiecie co? Chyba jak do tej pory się udaje. Oczywiście nie byłoby to możliwe gdyby nie ogromne wsparcie i pomoc Rodziców i Przyjaciół, którzy nie raz nie dwa przejmują opiekę nad Forestem. Niejednokrotnie wcześniej słyszałam: jak sama chcesz sobie poradzić z psem, tak często wyjeżdżasz. Okazuje się, że najtrudniejsze w samotnym wychowaniu psa nie są wyjazdy, a właśnie bycie z nim samemu. Gdy nie możesz wytrzeć podłogi, bo przecież mop jest najlepszą zabawką.

Gdy nie potrafisz jednocześnie trzymać  i czesać psa. Trzymać i myć łapek. Trzymać i sprzątać ziemi z pogryzionej doniczki. Trzymać i sprzątać gówna po żołędziowej sraczce.

IMG_3491

Trzymać i wyciągać kleszcza. Pokora. Słowo i uczucie, którego nauczyłam się przy Foreście. I wiecie co? I fajnie.

IMG_4199
TILL DEATH DO US PART

Fajnie, bo mimo wszystko ja się nie poddałam, a Forest (wbrew opinii niektórych) wyrasta na całkiem fajnego psiaka. Za nami jedno szkolenie, pewnie jeszcze więcej przed nami.

IMG_3675

Podróżujemy razem autem, autobusami, chodzimy do pracy,

IMG_3104

na wyścigi konne, zwiedzamy pola, lasy, a nawet i zagranicę (mamy paszport, a co!).

IMG_5335

Okazuje się, że więcej blokad i przeszkód jest w mojej głowie, niż rzeczywiście stoi na drodze. Dzisiaj, w czasach dog friendly, naprawdę dużo łatwiej podróżować z psem i oczekiwać miski z wodą.

IMG_5272

Teraz, po 5 miesiącach razem, mogę śmiało stwierdzić, że nie tylko mam psa, ale mam fajnego psa, i go lubię. Tak, lubimy się, tak po ludzku. No, może jak pies z kotem.

IMG_4437

A te blizny na rękach i nogach… i dziury w skarpetkach i koszulkach i rajstopach, i pogryziony dywan, i uchwyt do mebli, i napuchnięte panele, i poszarpana kanapa… etam, kto by o tym pamiętał.

IMG_3708

Przecież cała reszta jest bezcenna. I mam na myśli, serio, bezcenna.

IMG_4757

EDIT: (28.12.2020)

Po dwóch latach z Forestem i setkach rozmów i dyskusji w psich parkach i na innych spacerach, chciałabym tu dodać jeszcze takie jedno moje małe przemyślenie.
Adopcja psa – piękna inicjatywa, ja to rozumiem, szanuję i popieram. Tak samo jak ideę nie kupuj – adoptuj. Ale świadomą! Niewiele osób mówi o tym co potem, że psy z adopcji czy schronisk często niosą swój bagaż emocjonalny i często wymagają dużo więcej pracy. Że nie mają typowych dla rasy cech. Że często wracają z adopcji, bo nowi właściciele nie radzą sobie, choć bardzo chcą. Bo nikt ich na to nie przygotował, nie ostrzegł, nie poprawdził odpowiednio. I nie hejtujcie z przyzwyczajenia i rozpędu osób biorących rasowe psy ze sprawdzonych hodowli – ja je totalnie rozumiem. Znajomość historii kennelu, wzorzec rasy, typowe cechy – to bezcenne! Rodowód to nie tylko kawałek papieru. Nie każdy poradzi sobie ze znajdą o niejasnym pochodzeniu i historii.

Hodowle – TAK!
Adopcje – TAK, świadome!
Pseudohodolwe – NIE!


PS.

A żeby było śmiesznie, to okazało się, że Frida, siostra Foresta, ten drugi szaraczek z worka, została również adoptowana i mieszka… na tej samej ulicy co my. Przypadek?

IMG_4701
PS.2.

Zna ktoś jakiś sprawdzony sposób na usuwanie sierści z tapicerki? I w ogóle tapicera.

IMG_8021
PS.3.

Przy okazji zauważyłam, że niemal nie mamy z Forestem wspólnych zdjęć. Może jakaś sesyjka? 😀

IMG_7580
PS. 4. FUNDACJE

Jeżeli jesteście zainteresowani adopcją lub chcecie zgłębić temat, podrzucam kilka linków do sprawdzonych fundacji:

EKOSTRAŻ

SCHRONISKO WROCŁAW

DWA PLUS CZTERY

FUNDACJA DLA SZCZENIĄT JUDYTA

ZŁAP DOM

CHATA LEONA

OŁAWSKIE PRZYTULISKO

 

Może Ci się spodobać

4 komentarze

  1. Sąsiadka z Jagodna ;) says:

    o. pracujesz w tym samym budynku co mój Mąż. 🙂

    1. Laska podróżnika says:

      Ooo proszę 😉
      W takim razie jest duża szansa że w tej samej firmie!
      Świat taki mały!

  2. Arek says:

    Nie potwierdzam rewelacji powyżej. Szogun to spoko kumpel i wcale nie gryzie 😀

    1. Laska podróżnika says:

      Haha, a to niespodzianka 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *