Afryka Namibia Podróże

Namibia na własną rękę

Jedziecie do Afryki? Tak. Z jakimś biurem? Nie. Sami? Sami. Oszaleliście?

Podczas naszych przygotowań do wyprawy niewiele rzeczy budziło takie emocje jak fakt, że robimy ją sami, dosłownie sami – i bez biura podróży, i na jedno auto. Tak bardzo chcieliśmy być samodzielni, że mało co, a przespalibyśmy wizy, ale tę historię już znacie. Zdziwienie i zaskoczenie naszych rodzin i znajomych było tak duże, że w pewnym momencie sama zaczęłam rozmyślać, ile jesteśmy w stanie osiągnąć wybierając się jednym samochodem. Jak się miało okazać – całkiem sporo, a być może nawet więcej niż na zorganizowanej płatnej wyprawie. Ale to tylko być może.

Ten wpis nie będzie relacją, ale taką małą (dużą?) organizacyjną ściągą z przygotowań jak i samego pobytu w Namibii – czyli co, gdzie, z kim i za ile. Nie twierdzę też, że tak powinna wyglądać każda wyprawa. Tak wyglądała nasza, na pewno można było zrobić ją lepiej, może taniej, ale z pewnością też dużo gorzej i drożej.

WIZY

Wizy to dość ważny element przygotowań. Obywatele Polski mogą uzyskać je wyłącznie stacjonarnie, a najbliższy konsulat Namibii znajduje się w Berlinie.

Koszt jednorazowej wizy to 80€, a sama wiza wydawana jest na określoną liczbę dni. Pamiętajcie, że jeżeli nie składacie wniosku samodzielnie, musicie doliczyć koszta obsługi wizowej, kuriera, przewalutowania itp. My zdecydowaliśmy się skorzystać z pomocy wizaserwis.pl

Ale hola hola! Zanim dojdziecie do etapu konsulatu, musicie wypełnić masę, serio masę papierów – od podstawowych danych osobowych po miejsce pracy i deklarowaną wwożoną kwotę. Do tego potrzebujecie wyciąg z konta, polisę ubezpieczeniową oraz plan pobytu w Namibii – wszystko po angielsku.

Na samą wizę nie czeka się już specjalnie długo, teoretycznie 14 dni roboczych od złożenia wniosku, istnieje również możliwość działania w przyspieszonym trybie.

GRANICA

Granicę Botswany z Namibią przekraczaliśmy w Dobe. Zajęło nam to max 10 minut – kilka papierków do wypełnienia – standardowo dane osobowe, skąd przybywamy, dokąd jedziemy i po co. Do tego dane samochodu, również standard (nr rejestracyjny, nr silnika, dane kierowcy – wszystkie papiery powinniście dostać od wypożyczalni, dopilnujcie tego). Co ciekawe, nikt nas nie zapytał o międzynarodowe prawo jazdy, które teoretycznie jest wymagane. Nikt również nie miał problemów z brakującą tablicą rejestracyjną. Ani z tym, że wcześniej byliśmy w Zambii – teoretycznie powinniśmy okazać żółte książeczki, ale nikt nas o nie nie prosił. Na granicy czeka Was dezynfekcja auta (a dokładniej kół), stóp oraz kontrola lodówki (nie można wwozić mięsa i jaj). Przy wjeździe do Namibii nie poniesiecie żadnych opłat związanych z przekraczaniem granicy samochodem.

AUTO

Samochodu trochę szukaliśmy. I to nie ze względu na nasze wymagania, a brak dostępnych aut. Pamiętajcie – podróżowanie po południowej Afryce terenówkami, z namiotami na dachu, jest bardzo popularne. Im szybciej zarezerwujcie samochód, tym lepiej.

Ostatecznie zdecydowaliśmy się na firmę Britz, której samochody bardzo często spotykaliśmy na trasie. Inne popularne wypożyczalnie to African traveler i Bushlore.

Zdecydowana większość wypożyczanych aut to Toyoty Hillux, najczęściej nie starsze niż 2 lata – nasza miała przejechane 15 000 km, a dołożyliśmy jej kolejne 6 000.

Co istotne – przed wypożyczaniem sprawdźcie czy dana firma ma siedzibę w miejscu, z którego chcecie odebrać auto. Jeżeli nie, najprawdopodobniej czekają Was dodatkowe koszta za podstawienie auta (większość wypożyczalni mieści się w RPA bądź Namibii). W naszym wypadku musieliśmy dopłacić za transport do Zimbabwe.

Płatność za auto odbyła się w dwóch transzach. Dodatkowo na czas wypożyczenia blokowana jest kaucja na koncie, ale to już raczej standardowe działania.

Podczas odbioru auta nie krępujcie się dokładnie przyjrzeć się jego wyposażeniu oraz sprawdzić ogólny stan – zaznaczcie na protokole odbioru wszystkie ewentualne rysy/wgniecenia. Rozłóżcie namioty – potrwa to kilka minut dłużej, ale głupio byłoby następne tygodnie spędzić w dziurawym wigwamie. Oprócz ilości łyżek i garnków, warto zwrócić uwagę na:

  • 2 klucze do kół i sprawdzić czy ich rozmiar zgadza się z rozmiarem śrub;
  • lewarki – ilość i sprawność, nie wahajcie poprosić o demonstrację użytkowania;
  • butlę gazową;
  • lodówkę (popsuta lodówka na wyjeździe to katastrofa);
  • bak – teoretycznie powinien być pełen.

Dodatkowe gadżety mocno ułatwiające wyjazd to:

  • szuflady zamiast skrzyń – takie rozwiązanie jest zdecydowanie bardziej user friendly i znacząco ułatwia codzienne korzystanie z paki;
  • paka otwierana po bokach – oj tak! Jak pomyślę o tym, że za każdym razem chcąc na szybko coś wyciągnąć (na przykład zimną Savankę) musiałabym otwierać tył auta, to odechciewa się wychodzić z samochodu.

Warto dopytać o to już podczas pierwszych rozmów z wypożyczalnią – nie jest to standardem i musicie pamiętać, że oferowane auta nieznacznie, aczkolwiek różnią się między sobą.

Wypożyczane Hilluxy wyposażone są w porty USB, przygotujecie więc swoją ulubioną muzę – najprawdopodobniej to w samochodzie będziecie spędzać kilka dobrych godzin dziennie, warto aby upływały one przy dobrej nucie.

I jeszcze jeden temat związany z autem – przekraczanie granic. Koniecznie musicie zaznaczyć, że chcecie samochodem przejeżdżać granice – wówczas wypożyczalnia przygotuje Wam specjalny pakiet dokumentów, bez którego ani rusz. Warto się też zorientować, czy nie czekają Was dodatkowe opłaty drogowe oraz czy nie potrzebujecie specjalnego wyposażenia auta, jak bonusowe kamizelki itp.

NAWIGACJA

Mapy ważna sprawa, bez porządnej nawki, jeżeli życie Wam miłe, nie ruszajcie się w te strony. Mapy Googla nie pokazują nawet połowy tutejszych tras. Podczas naszej wyprawy korzystaliśmy z Tracks4Africa i chociaż naszym zdaniem nawigacja ta jest niewygodna, nieintuicyjna i jeszcze sporo jej brakuje, to trzeba przyznać że pod względem dokładności i szczegółowości jest mocna i nieraz zaoszczędziła nam wielu godzin błądzenia.

LODÓWKA

A tak, na wyposażeniu auta jest lodówka, piękna sprawa. I to nie najmniejsza, spokojnie pomieści kilkudniowe zapotrzebowanie dla trzech osób + alko. ALE! Warto pamiętać, że co jakiś czas może ona zostać skontrolowana. Nie tylko podczas przekraczania granic państwowych, ale również podczas przejazdu pomiędzy danymi okręgami administracyjnymi oraz przy wjeździe do Etoshy. Co jest zabronione? Głównie przewóz mięsa i jaj, czasem owoce. I o ile zapakowane kiełbaski są bezpieczne, to steki na wieczornego grilla już nie. Nie powiem Wam, że można to obejść, ale dodam że najczęściej sprawdzana jest wyłącznie lodówka, nikt nie zagląda na tylne siedzenia…

DEZYNFEKCJA

Podczas pierwszej będziecie zadziwieni, potem przywyknięcie. Co jakiś czas będziecie musieli poddać się dezynfekcji. A nawet nie Wy, tylko Wasze stopy. Wszystko trwa kilka sekund – wystarczy stanąć na namoczonej odpowiednim preparatem macie, poruszać kilka razy w prawo i lewo i już, z głowy. Spokojnie, nie jest to żaden żrący czy niebezpieczny preparat, na maty wskakiwaliśmy w japonkach i jesteśmy nadal cali i zdrowi. Dezynfekcji podlegają także samochodowe opony.

SZCZEPIENIA

Wjeżdżając do Namibii nie musicie wykonywać żadnych obowiązkowych szczepień, niemniej zawsze zalecane są: polio, krztusiec, dur, błonica, tężec, WZW A, WZW B oraz wścieklizna. Dodatkowo na północnym obszarze Namibii występuje malaria. Na malarię szczepić się nie można, ale można przyjmować tabletki – na dzień przed wjazdem do strefy malarycznej, każdego dnia pobytu oraz do 7 dni po jej opuszczeniu. I chociaż opinie na temat leków przeciwmalarycznych są skrajnie różne, póki co na swoich wyjazdach nie rezygnuję z ich przyjmowania. Nie zapomnijcie zaopatrzyć się dodatkowo w repelent z odpowiednim deetem. Mugga deet spray 50% to koszt około 25 zł.

W PL jedynym dozwolonym na rynku lekiem przeciwmalarycznym jest wydawany na receptę Malarone. Koszt opakowania 12 tabletek waha się pomiędzy 150 a 200 zł. Za naszą zachodnią granicą wybór tego typu preparatów jest większy.

I Z PRĄDEM I POD PRĄD

Niemal na każdym campingu będziecie mieć swobodny dostęp do prądu. Pamiętajcie jednak, że w Namibii (w zasadzie to w każdym odwiedzonym przez nas kraju) używane są inne wtyczki niż w Polsce. Potrzebować będziecie adapter na 3 bolce, ale spokojnie zaopatrzycie się w niego na miejscu. Natomiast jeżeli planujecie zużywać sporo prądu – ładowanie aparatu, drona itp, to polecamy zabrać z sobą przetwornicę samochodową – podłączona do gniazdka samochodowego zamienia się w bezcenne źródło prądu.

CZAS TO PIENIĄDZ

Na pewno słyszeliście, że Europejczycy mają zegarki, a Afrykańczycy czas. To prawda. Kropka. Godziny pracy banków i kantorów zaskakiwały. nas nie raz i nie dwa. Większość kantorów usytuowanych w bankach czynna jest do 15:30, warto mieć to na uwadze, szczególnie gdy w portfelu pustki… Pamiętajcie, że bankowe kantory oferują gorszy kurs, niż pozostałe Bureau de change.

Zostając w temacie czasu – warto wiedzieć, że rezerwat uchatek na Cape Cross otwarty jest tylko do 17:00! Potem brama się zamyka 🙂 Zwróćcie też uwagę na godziny otwarcia bram w rezerwatach i parkach narodowych – nie wszystkie zamykają się o tym samym godzinach czy o zachodzie słońca.

SKORO O PIENIĄDZACH MOWA…

Afryka najtańsza nie jest, przynajmniej nie ta turystyczna. Zawsze warto się troszkę potargować, ale wszystko w ramach rozsądku. Ile może zarobić na Was miejscowa dziewczyna sprzedająca bransoletki? Raczej niewiele. Najważniejsze żeby obie strony były zadowolone, przecież nie chodzi o to żeby lokalesi sprzedawali nam coś po kosztach i byli stratni, muszą coś zarobić, na tym to polega.

Pamiętajcie aby podczas wszelkich zakupów pamiątek i bransoletek mieć drobną kasę – dużo łatwiej o dobicie targu, gdy nie potrzebujemy reszty.

Poniżej znajdziecie średnie, przykładowe ceny w Namibii (wszystkie w $ namibijskich) w listopadzie 2018 roku. Dzisiejszy kurs (10. 12. 2018):

10 NAD = 2,64 PLN

  • Etosha – 80 $/osoba 
  • Etosha – 10 $/auto
  • Cape Cross Seal Colony- 80$/osoba
  • Cape Cross Seal Colony – 10$/auto
  • quady – 650$/2 godziny jazdy + godzina sanboarding
  • wizyta w wiosce Himb (Kamanjab)  – 200$
  • nocleg – 100 – 150$/osoba
  • nocleg- 10 – 20$/auto
  • zestaw naprawczy do opon – 41$
  • naprawa opony (wulkanizacja) – 150 – 200$
  • paliwo diesel – 15,00$/litr
  • pocztówka – 8 – 11$
  • znaczek międzynarodowy – 24$
  • Coca – Cola 2l – 28$
  • woda 1l – 14$
  • opakowanie kiełbasek – 56$
  • Americana – 25$
  • Cappuccino – 25 – 30$
  • Savana – 15 – 25$
  • stek z frytkami i zieleninką  – 115 – 170$
  • stek z oryksa – 195$
  • wołowina w sklepie – 40 – 60$/porcja
  • kalmary grillowane – 125$
  • talerz owoców morza – 185$
  • suszone mango – 45$/opakowanie
  • chipsy – 12$
  • jajka- 54$/18 sztuk
  • dżem brzoskwiniowy – 18$
  • 3 bransoletki – 100$
  • drewniana pamiątkowa łyżeczka – 35$

Niech Was nie zdziwi, gdy przy wyjściu ze sklepu zostaniecie poproszeni o okazanie rachunku. Miły pan bądź pani z pewnością będą chcieli sprawdzić, czy zawartość Waszych toreb odpowiada zestawieniu na rachunku. I teraz wyobraźcie sobie porównanie całego paragonu z zakupami zrobionymi na kilka następnych dni… Dobra zabawa 😉

UWAGA!

A teraz mały psikus. W niedzielę nie kupicie alkoholu, nigdzie. Ani w sklepie ani na stacji (generalnie na stacjach w ogóle nie ma alko). Tego dnia ratują Was wyłącznie knajpy. Na co dzień alkohol sprzedawany jest w niektórych marketach, specjalnie wydzielonych punktach lub sklepach monopolowych, w godzinach:

  • pon – pt: 08:00 – 16:00
  • sb: 8:00 – 13:00
REVOLUT

Zostając jeszcze chwilę w temacie wydatków, z czystym sumieniem polecam Wam kartę Revolut. Dzięki niej udało nam się zaoszczędzić niejednego namibijskiego dolara. Revolut to nie tylko super korzystne kursy, przeliczniki i brak dodatkowych opłat za przewalutowanie, ale także porządek i przejrzystość w budżecie. Łatwo można sobie układać i filtrować wszystkie swoje wydatki, w różnych walutach, nawet afrykańskich. Ale to co ujęło mnie najbardziej i totalnie sprawdziło się na wyprawie, to dzielenie rachunku – każdy z Was pewnie niejednokrotnie przeszedł horror grupowego rozliczania się na wyjazdach. Nas to szczęśliwe ominęło – jedno z nas płaciło całość, w apce dzieliło rachunek, i już po chwili druga osoba otrzymywała prośbę o uregulowanie zadłużenia, bajka. Revoluta, jako karty płatniczej, używaliśmy we wszystkich odwiedzanych przez nas krajach (Zambia, Zimbabwe, Botswana i Namibia) i nigdzie nie mieliśmy z nim kłopotów, karta wszędzie była akceptowana i wszędzie działała, jedynie raz czy dwa miała opóźnienie w ściagnięciu kasy z konta, co w żaden sposób nie wpływa na samą płatność. Poza tym szybkie, wręcz natychmiastowe doładowania i łatwość obsługi aż się prosi o używanie. No i kto by nie chciał zaoszczędzić? Polecam, sprawdźcie sami!

DOBRY DZIEŃ BY ZADZWONIĆ

Mało z czym mieliśmy taki problem jak z kupnem karty SIM. Ostatecznie udało nam się w banku, ale duuuużo łatwiej jest zaopatrzyć się w SIMkę na ulicy niż w sklepie (w innych miejscowościach chłopcy z kartami stoją na każdym rogu). Gdy macie już swoją kartę, doładowanie to bułka z masłem – robicie to w automatach, znajdujących się przede wszystkim w marketach i na stacjach. Na pewno dobrze mieć miejscową kartę, bo ceny polskich operatorów są zabójcze, jednak posiadanie namibijskiej SIMki nie jest równe z zasięgiem w każdym miejscu, zupełnie nie jest. Wiele lokalizacji nadal pozostaje bez zasięgu.

Za to WIFI można złapać w wielu miejscach. Co prawda najczęściej sieci nie są otwarte i trzeba samemu pytać o hasło, ale kto pyta nie błądzi i finalnie po chwili jest już on-line.

BEZPIECZEŃSTWO

Pytacie o to wiele razy, a ja z czystym sumieniem odpowiadam, że ani razu nie czułam się zagrożona. No, chyba że przez słonia. Oczywiście, że zawsze trzeba zachować ostrożność i nie zachowywać się bezmyślnie. Osobiście bardzo nie lubię momentu parkowania pod sklepem, gdy każdy chce nam pomóc, popilnować auta, wystrugać pamiątkowego orzecha i ponieść zakupy. Ale żeby od razu niebezpiecznie… 

TO JAKA JEST TA NAMIBIA?

Jestem przekonana że wiele osób wyobraża sobie Namibię jak dziką Afrykę. Równocześnie jestem pewna, że wielu z Was zdziwiłoby się widząc poziom i standardy campingów. Na każdym campie bieżąca woda, ciepła woda (a nawet zimna ciepła), palenisko do grilla, na większości prąd. Uwierzcie, że podczas pobytu w Namibii nie będziecie chodzić ani głodni ani brudni. No, chyba że po prostu macie na to ochotę 😀

Namibia to cywilizowany, pełen kontrastów kraj. Z jednej strony chatki z gliny i osiołki na szutrowych drogach, z drugiej kopalnie diamentów i suvy na ulicach Windhuk. A to że mieszkają tu 3 osoby/km kwadratowy tylko dodaje uroku.

Jeżeli macie jeszcze jakiekolwiek pytania związane z organizacyjną częścią wyprawy, zachęcam do komentowania i kontaktu 🙂

Może Ci się spodobać

4 Comments

  1. Krzysztof Siwy says:

    Wszystko się zgadza.Ja byłem z grupą i to było dla mnie wadą.Szybko i dalej,dalej….Mam miłe wspomnienia jednak planuję tam wkrótce powrócić ale sam, ewentualnie z drugą osobą i delektować się Namibią na spokojnie bez ograniczeń czasowych.Oczywiście do tego RPA.
    Dobry opis wszystkiego, zgadzam się.

    1. Laska podróżnika says:

      Oj bywa i tak, że zorganizowane wyjazdy nastawione są na jak największą ilość odhaczonych miejsc, ale to też nie reguła, możne znaleźć dobrze skrojone plane, oczywiście polecam swój hehe 🙂

      A powrót do Namibii zawsze na tak, to miejsce nie przestaje zaskakiwać. I co najważniejsze – spokojnie jest do zrobienia samodzielnie 🙂 Niestety póki co granice pozamykane 🙁 Ponoć Namibia ma się niedługo otwierać na turystykę międzynarodową, ale nie wiadomo czy nie dojdzie do tego kwarantanna, testy itp. Musimy poczekać 😉

      I dziękuję za miłe słowo! 🙂 Wszystkiego dobrego!

  2. […] artykułów o Namibii, np Namibia na własną rękę, znajdziesz zaglądając do Menu Podróże i kategorii […]

  3. […] artykułów o Namibii, np Namibia na własną rękę, znajdziesz zaglądając do Menu Podróże i kategorii […]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *